Tymczasem dzieje się przeciwnie, bo religia i nauka stoją obok siebie, a tylko demokracya po drugiej stronie. Katolicyzm nie potrzebuje jednać się z nauką, bo nie był nigdy jej wrogiem, dla tej prostej przyczyny, że, mając odrębne pole działania, rozwija się oddzielnie. Ale demokracya — taka, jaką rozumieją dziś we Francyi — zdaje się być niemożliwą do pogodzenia z nauką, gdy w innych społeczeństwach, uchodzących za demokratyczne, a cieszących się bujnym rozkwitem, w Ameryce naprzykład — demokracya jest synoninem oligarchii — niemal feudalizmu. Nauka wykazuje, że dwa zasadnicze prawa życia — to ciągłość i dobór — a demokraci francuscy odpowiadają na to niedorzecznym dogmatem bezwzględnej równości i brutalnie dają w chwili obecnej większości prawo i przewagę nad wszystkiem, co pozostawiła przeszłość; księża w rodzaju księdza Chanut, nie widzący tej sprzeczności, są ofiarami wyzyskiwanemi — i trzeba się zdobyć na odwagę powiedzenia im tego — przez bezczelnych przeciwników. Nie chcą oni rozumieć uderzającej zgodności politycznych doktryn, wynikłych z pozytywnych badań, z tradycyjnemi naukami, które rozum naszych przodków zaszczepił w dawnych obyczajach narodu.
Zgodność zdań Augusta Comte’a i Bonalda — Taine’a i Józefa de Maistre — co do teoryi rządzenia, identycznych w zasadzie, nie otworzyła im dotąd oczu na zupełne bankructwo, jakiem przyszłość zagraża błędnym dogmatom 1789 roku i ich wyznawcom.
Obawa, ażeby Kościół nie postradał wpływu na masy, jest szlachetnym motorem, kierującym tymi apostołami, pozbawionymi zmysłu krytycznego. Ale
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/386
Ta strona została przepisana.