Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/39

Ta strona została przepisana.

— Pragnąłem bardzo — zaczął — ażeby inne było twoje postanowienie... Jeżeli przyjąłem w taki sposób twoje oświadczyny, to dlatego, że, jak pojmujesz, w tem małżeństwie widziałem wszystkie dane dla szczęścia Brygidy, i dlatego, że cię bardzo kocham, moje dziecię... Dawałem ci tego tylokrotne dowody, że chyba o tem nie wątpisz. I dla tej przyjaźni, i dlatego, ażebyś mógł zawsze u mnie bywać, unikałem w ostatnich czasach różnych kwestyj, w których moje przekonania mogłyby pozornie wywierać nacisk na ciebie. Ta przyjaźń pozwala mi dziś powiedzieć ci: Czynisz sobie jakiś skrupuł sumienia i dlatego odrzucasz jedyny warunek, jaki postawiłem. Ale każda wątpliwość sumienia ma swoje „za” i „przeciw”. Można ją roztrząsać. Ty sam ją roztrząsałeś. Może się mylisz, może sobie tworzysz sztuczne skrupuły, może nie czytasz wyraźnie w duszy swojej? Przypuśćmy, że nie jestem ojcem Brygidy, że jestem poprostu twoim profesorem filozofii, że idzie tu o rodzinę nieznaną mi zupełnie, będącą w takiem samem położeniu, i że przychodzisz pytać mnie o radę. Czy pozwolisz mi mówić tak, jakbym mówił w tym razie?... Dobrze?... Otóż, czy umiesz mi dokładnie określić, na czem polega ten skrupuł sumienia?
— Określić na czem polega? — odpowiedział Jan. — Na tem poprostu, że nie mam wiary, i że żądać chrztu w tych warunkach byłoby kłamstwem, i to nietylko kłamstwem przez przemilczenie, jak czyni tylu ludzi, katolików z urodzenia, którzy postradawszy wiarę, biorą jednak ślub w kościele, Oni mo-