Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/392

Ta strona została przepisana.

ludzkości, jest prawdziwa, to jest zgodna z naturą rzeczy, a tamta druga — nie!
— Jeżeli pan mówisz o faktach, pozwól mi przytoczyć jeden — zrobił zarzut ksiądz Chanut. — Proszę o przebaczenie, że poruszam kwestyę tak czysto osobistą: gdyby nie Rewolucya, czembyś pan był, panie Monneron?
— Co do mnie — roześmiał się Crémieux-Dax — odpowiedź jest gotowa...
— Czem byłbym? — zapytał Jan, przed którego oczyma stanęły wszystkie cierpienia rodzinnego życia. — Byłbym poprostu człowiekiem, mającym właściwe środowisko i grunt odpowiedni. Monneronowie byli rolnikami, chłopami w Vivarais. I ja byłbym chłopem, mającym oparcie w dawnych zwyczajach, tradycyach, obyczajach, trzymającym się ziemi, w której spoczywają moi naddziadowie — stanowiącym dalszy ciąg ich istnienia — mającym przekazaną przez nich tradycyę, którą przekazałbym. następnemu pokoleniu żywą i nienaruszoną... Czem byłbym?... Członkiem rodziny, mającej warunki trwałości. Cierpliwie, stopniowo takie rodziny wznosiły się, wyróżniając się z pośród innych, jeżeli były cnotliwe. Cnota — piękne słowo łacińskie, oznaczające siłę jako zwyczaj: — siła vis... siła ustalona virtus... Wchodziły one z czasem w szeregi drobnego mieszczaństwa; potem z drobnego mieszczaństwa, jeżeli się wzmacniały i rozwijały, przechodziły do średniego, potem do wyższego i do szlachty. Było to zasadą uznaną, że rodzina prywatna powinna się zrazu wzbogacić pracą, a potem, wzniosłszy się na wyższy szczebel, to jest otrzymawszy szlachectwo, obowiązana już by-