Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/404

Ta strona została przepisana.

jeszcze bardziej żółtą, twarz miała wyraz jeszcze więcej błędny, dolna warga wysunięta była jeszcze silniej, a oczy bardziej błyszczące, niż zwykle. Ta wrzawa, zapowiedź bachanalii, której on był impresaryem, budziła w nim dziką radość, która się jeszcze wzmogła na widok wchodzącego księdza Chanut i jego dwóch przewodników. Ale zmieszał się, nawet w tej chwili złośliwego tryumfu, na widok spokoju Crémieux-Daxa, który przywitawszy się z innymi, podszedł do niego, wyciągając rękę. Nie widzieli się oni jeszcze od chwili wymówienia krwawych słów, rzuconych przez introligatora w tein samem miejscu, a odnoszących się do Modderfontein.
Dień dobry, Riouffol... — przemówił założyciel Związku Tołstojowskiego.
Nigdy jeszcze nie zdarzyło mu się zrobić większego poświęcenia dla swego dzieła. A gdy Riouffol pozwolił wziąć swoją rękę machinalnie, prawie osłupiały ze zdziwienia, Crémieux-Dax mówił dalej...
— Przedstawiam tobie i towarzyszom księdza Chanut, który przybywa do nas, jako gość... Słyszysz ten hałas? Przygotowuje się manifestacya. Czy mam ci przypominać ustawę, którąśmy podpisali i paragraf, który uznaje solidarność, jako członków komitetu we wszystkiem, z wyjątkiem podania się do dymisyi? Czy kto z was życzy sobie wykreślić się w tej chwili? W takim razie wolno mu będzie wziąć udział w nieprzyjaznej manifestacyi. Jeżeli zaś nie? to zobowiązany jest swoim podpisem połączyć się z nami w celu jej stłumienia...
Kiedy człowiek silnej woli występuje jasno z jakiem twierdzeniem i stawia kwestyę wyraźnie, bez