Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/420

Ta strona została przepisana.

kszyłby jeszcze jego smutek, ale domyślał się aż nadto, dokąd go wiezie doktór Graux — domyślał się, że samobójstwo siostry dokonane zostało w miejscu jej schadzek z Rumesnilem.
Twarz lekarza, zwykle wesoła i spokojna, była w tej chwili posępna. Ta twarz o bladej cerze południowca, z czarnemi, błyszczącemi oczyma, okolona włosami niegdyś bardzo czarnemi, a dziś zupełnie białemi, pochylała się tyle razy nad różnemi bólami ludzkiemi od lat blizko trzydziestu, gdy po raz pierwszy przekroczył progi szpitalne!
Z powołania swego był on spowiednikiem tak wielu zbłąkanych istot... Ale ten wypadek był czemś wyjątkowem, a występek, popełniony przez tego, kto się wychowywał pod jego okiem, kogo leczył i pielęgnował za czasów dziecięcych, był zanadto oburzający. Lekarz napróżno szukał słów pociechy dla tego młodzieńca, który siedział przy jego boku.
Od czasu owej rozmowy i posłania mu życiorysu księdza Clermont, prawie go nie widywał. Ale wówczas pytał o niego Rumesnila. Ten wychwalał z zapałem przyjaciela i dodał szyderczo, jak to było jego zwyczajem:
— Mam nadzieję, że nie będziesz go pan widywał często, bo chciałbyś pewnie zrobić z niego bigota. A on i bez tego ma aż nadto skłonności w tym kierunku...
Te słowa przypomniały się doktorowi Graux, gdy dorożka mijała kościół świętego Franciszka Ksawerego. Przyszło mu na myśl odwołać się w tej chwili straszliwej męki do religijnych stron duszy młodzieńca i przedstawić mu, że to jest jedno je-