Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/426

Ta strona została przepisana.

schadzkę. Chciałam go prosić, ażeby mnie z sobą zabrał, a gdyby odmówił, zabić się w jego oczach. Nie myślałam o zemście, ani o groźbach, przysięgam ci... A on się obszedł ze mną tak niemiłosiernie! Było to naturalne. Zdradziłam go przed tobą, a tu jeszcze ten nowy list Antoniego... Przeczytasz go. Jest w kieszeni mojej sukni. Nie zabrali go. Namacałam go jeszcze przed chwilą w kieszeni. Wtedy straciłam głowę... Ale on żyje! Nie zabiłam go!... Ach! ja tylko powinnam umrzeć!...
— Nie umrzesz — odpowiedział Jan, całując ją znowu.
Miłość jej dla tego, którego chciała zabić, była mu mniej bolesną, niż wspaniałomyślność tego nędznika, jakiej dał dowód, przemilczając prawdziwy przebieg dramatu nawet przed swoim lekarzem. Czy może ta wspaniałomyślność była jeszcze większą? Czy ich nikczemny brat odwołał się nanowo do kieszeni kochanka siostry? Czy próbował szantażu?
Jan nie potrzebował długo czekać na rozwiązanie zagadki, bo gdy zapytał:
— Mówisz, że jest drugi list od Antoniego?
Julia zdobyła się na siłę i uniosła się trochę na bok, pokazując bratu, gdzie ma szukać listu.
Wziął ten list, zgnieciony widocznie podczas gwałtownej sceny, jaką wywołał. List przypomniał Janowi w sposób nieubłagany to, o czem zapomniał od chwili, gdy na estradzie w sali Związku Tołstojowskiego poseł Rumesnila przyniósł mu straszną wiadomość. Przypomniał mu, że ma ojca, tego ojca, dla którego spokoju poświęcał dotąd wszystko —