Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/429

Ta strona została przepisana.

rób mi tego, Janie! Błagam cię... Nie przeżyłabym tego!... Nie! nie! nie!
Usiadła na łóżku, a od gwałtownego poruszenia usunął się opatrunek i ból wywołał z jej piersi krzyk, który usłyszawszy doktór, osądził, że ma prawo wejść. Obserwował całą tę scenę z drugiego pokoju przez uchylone drzwi, patrząc z obawą, która w nim budziła objawy zauważone przedtem u Julii.
Z pomocą brata ułożył ją napowrót na poduszkach. Poznał po pulsie, że jest znów w stanie niesłychanego podrażnienia nerwów, a gdy mu Jan powtórzył na jego żądanie, co wywołało tę scenę, powiedział:
— Trzeba spełnić to, czego żąda. Przenosić ją tak daleko w tym stanie byłoby nieostrożnością... Jutro o pierwszej przyjadę ją zabrać i zawiozę do zakładu Sióstr Augustyanek, tu w sąsiedztwie, na ulicy Oudinot. Wydobędziemy tam kulę... Patrz pan, już jest spokojniejsza...
I wyprowadziwszy brata do pierwszego pokoju, powiedział:
— Ktoś musi czuwać przy niej dziś w nocy. To pański obowiązek. Ja zaś pojadę na ulicę Claudyusza-Bernarda i uwiadomię rodziców... Powiem, że została zraniona... Już sobie ułożyłem całą historyę. Nasunął mi ją wypadek z wiadomości bieżących i będzie miało cechę prawdopodobieństwa. Waryat, który uciekł ze szpitala świętej Anny, strzelał na ulicy i zranił ją... Powiem, że przejeżdżałem wtedy i że kazałem zawieźć ją do szpitala, w którym jestem lekarzem. To wszystko jest naturalne, a dla tem większego uprawdopodobnienia powiem, że się to