minało Janowi w sposób brutalny i trywialny rzeczywistość, wzmagając jego smutek myślą, że honor jego siostry spoczywa w takich rękach...
Ulicą przejeżdżały dorożki, powożone przez stangretów, śpieszących na nocleg. Szyby w oknach drżały od turkotu. Potem turkot stawał się coraz rzadszy. Przyszła kolej na nocnych, spoźnionych przechodniów, których głosy rozlegały się donośnie w coraz głębszej ciszy nocnej. Jedna tylko świeca się paliła. Jan ustawił ją za firankami łóżka, ażeby jej blask nie przeszkadzał chorej. Przy stłumionem świetle widać było bladą i wychudzoną twarz biednej dziewczyny, na której czytał ślady tylu przebytych smutków, wspólnych im obojgu, a niepodzielanych!
Skrytość wzajemna doprowadziła ich do tej nocy, i brat czuwał teraz przy łożu siostry. Miałżeby nikczemnie milczeć ciągle wobec ojca, którego wkrótce zobaczy? „Ta chwila zbliżała się za każdem poruszeniem zegara, ża każdem westchnieniem Julii. za każdem chrapnięciem odźwiernego Rumesnila.
Czy Jan ma wprowadzić w czyn to postanowienie szczerości, której dobroczynny wpływ wysławiał wczoraj rano przed siostrą i w krótkiej rozmowie z Crémieux-Daxem dziś wieczorem? Jeżeli się jeszcze wahał w wyborze drogi, to dlatego, że charakter nie zmienia się odrazu u człowieka, który od tak dawna przywykł cofać się zawsze, by nie zranić niczyich uczuć. Ale postanowienie jego było zawsze to samo. Bądź co bądź, będzie mówił — i powie ojcu całą prawdę.
Rzeczywistości nie można zaprzeczać. Można ją taić przed sobą do czasu, można ją taić przed
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/433
Ta strona została przepisana.