Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/44

Ta strona została przepisana.

re ci urobiło, wychowanie, dążące do wyzwolenia się od wpływu tradycyi. To szaleństwo, to tak, jak gdyby ogrodnik chciał odłączać drzewa od ich korzeni. Obca? Ale wejdź tylko do kościoła, a zadziwisz się tem, co w sobie odkryjesz, a czego nie widziałeś dotąd... Co ci jest obcem w tej chwili, to twoja prawdziwa dusza. Ale Bóg chce ją mieć i będzie ją miał. Masz w sobie dwa przymioty, które cechują dusze wybrane: pokorę i dobrą wolę. Więc Bóg cię nie opuści i doprowadzi cię do siebie.
Filozof podniósł się, wymawiając te słowa, w których mimowoli odbił się jego mistycyzm. Zaczął chodzić po gabinecie, a na jego twarzy widniał taki zapał, jak gdyby nie był profesorem liceum w końcu XIX wieku, ale jednym z doktorów katolickiej reformy XVII stulecia, współczesnym tego Arnauda, którego portret był świadkiem rozmowy tak dziwnej w r. 1900 w Paryżu, a która dysputujących wprowadziła w tak wielki zapał. Głos mistrza szczególniej tłumiło wzruszenie, kiedy przepowiadał dawnemu uczniowi, że Bóg zdobędzie jego duszę. Zatrzymał się przed Janem, siedzącym ciągle, i kładąc mu ręce na ramionach, spojrzał głęboko w jego oczy.
— Czy rozumiesz teraz, dlaczego nie uważam twojej odpowiedzi za ostateczną? To ja teraz żądam od ciebie zwłoki, tej nowej zwłoki, której mi odmówiłeś. Wiem dobrze, że to nie jest odpowiednia rola dla ojca, którego proszę o rękę córki. Ale nie