ani awantury miłosne, jak Julię. To nasze szczęście. Ale gdyby nie to zamiłowanie w świecie idei gdyby nasze usposobienie skłaniało się do uciech materyalnych, jak u Antoniego, albo do wrażeń sentymentalnych, jak u Julu, czy nie czujesz, że ta sama plebejuszowska gorączka, która nas popycha do abstrakcyjnych pojęć, odezwałaby się u nas w kierunku maeryalnych pożądań? Tak. Jesteśmy jeszcze za blizcy sfer ludowych. Nie jesteśmy dostatecznie przygotowani do czci tego, czem zostaliśmy! Mówisz, że mieli rozum za przewodnika i sumienie. Czy uważasz, że to naprawdę dostateczne wędzidło? Rozum? Ależ rozum to nie doktryna. To tylko rozwinięcie zmysłu krytycznego, nic więcej. A zmysł krytyczny, raz wyzwolony z więzów, dokąd prowadzi? Rozmawiałem w ostatnich czasach z Antonim i z Julią. U obojga znalazłem ten sam nastrój umysłu: zwątpienie bezwzględne, gruntowne, o wszelkich zasadach, o dobrem i złem — o obowiązku i zbrodni i nie mogłem im nic powiedzieć. Dla tej jedynie przyczyny, że wszystko, się usprawiedliwia i wszystko się niweczy, bo wszystko — podlega krytyce, odkąd świat jest światem — za pomocą takich argumentów...
— Do czego prowadzisz, wygłaszając takie zasady? — zapytał ojciec z niezwykłą surowością. — Od pewnego już czasu odnajduję w twoich słowach ślady uczuć, którym mam prawo się dziwić... Moźnaby sądzić, że chcesz mi robić wyrzuty za sposób, w jaki was wychowałem...
— Mój ojcze! — przerwał Jan.
— Któregoś dnia — mówił dalej cierpko Józef
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/453
Ta strona została przepisana.