nia po ulicach, jak kot z pęcherzem, nie byłaby szła tamtędy przez bulwar Montparnasse, proszę ciebie, kiedy ten waryat strzelał na ulicy... Dopieroż się przestraszy biedny, kochany Kacperek, jak mu to powiem. Ten chłopiec jest zanadto uczciwy!
I patrzyła na nielubionego syna, wygłaszając pochwały obrzydliwego urwisa, który był jej bożyszczem.
— Dziś mają spacer. Będę mogła zobaczyć się z nim dopiero później.
Spojrzała na męża tym razem, a potem znów na Jana. Było jej zanadto przykro mówić w jego obecności o ukochanym Antonim, tym pierworodnym, którego razem z Kacperkiem obdarzała całą macierzyńską czułością, a o którym dowiedziała się tak haniebnych rzeczy.
Powiedziała więc tylko:
— Ach, biedna ja!
W jej akcencie mowy i w jej ruchu odezwała się cała jej młodość przeżyta na Południu.
Wyszła z pokoju, a profesor odezwał się do syna:
— Nie domyśla się wcale prawdy co do tej nieszczęśliwej... Im później się dowie, tem lepiej. Jest już tak zrozpaczona Antonim... I ona jest zanadto uczuciowa... Ach, gdyby można zataić to przed nią na zawsze!...
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/460
Ta strona została przepisana.