Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/462

Ta strona została przepisana.

ma jej nie kochała. Ze ta biedna dziewczyna w tak okropnych chwilach milczy, zamyka się w sobie, nie skarży się, jakże to potępia moją matkę! Ale on tego wszystkiego nie widzi tak samo, jak nie umie ocenić pana Ferrand..C0o mi zresztą na tem zależy teraz, gdy wszystko jest nieodwołalnie na zawsze skończone?
Syn Józefa Monneron był zupełnie szczerym, myśląc o wyrzeczeniu się tej, którą kochał. Poznawszy uczucia ojca, myśl o tem małżeństwie uważałby za występek. Szczerym też był w swem przekonaniu, że nic już nie zdoła oświecić niepoprawnego sekciarza, co do głębszych przyczyn nieszczęścia, które ugodziły w niego tak boleśnie.
Pomimo przedwczesnej dojrzałości umysłu, wyrobionej cierpieniem, Jan był za młody, ażeby się liczyć z różnemi duchowemi komplikacyami, które następują skutkiem nieświadomego oddziaływania uczucia na rozum.
Odgadł on jedno tylko za czasów dzieciństwa, o czem wspominał panu Ferrand podczas swojej ważnej z nim rozmowy: że optymizm ojca był w części dobrowolny.
Nie wiedział zaś, że to systematyczne zaślepianie się profesora wynikało z odczucia rzeczywistości i że stanowczość twierdzeń jakobina wzmagała się w miarę, jak przejmowały go zawody różnego rodzaju. Im bardziej fakty zadawały kłam jego doktrynom, tem więcej upierał się przy nich. Ale sama ta zaciętość w bronieniu się od doświadczeń, wypływających z rzeczywistości, świadczyła wbrew przekonaniu syna, że nauka dochodziła do niego. Tylko,