Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/464

Ta strona została przepisana.

zać koniec z końcem za pomocą pensyi i upadał pod ciężarem dodatkowych korepetycyj, nie biorąc nigdy urlopów dla wytchnienia i nabrania sił. Czegoż to dowodziło? Że umiał wytężać siły i pracować aż do końca, jako uczciwy obywatel kraju, nic więcej. Ale nie wyprowadził z tego nauki, że zasada jest fałszywa.
Widział naokoło kolegów, których przed rokiem 1870 znał jako zapalonych bonapartystów, potem jako konserwatystów pod rządami marszałka Mac-Mahona, jako żarliwych oportunistów pod Gambettą — a dziś wspaniałomyślnych wyznawców socyalizmu — opiekunów ludowych uniwersytetów, ludzi, którzy zabierali synekury grubo opłacane, panoszących się na stanowisku rektorów, zawieszających na szyi komandorskie oznaki, grających rolę w świecie urzędowym, podczas gdy on, pracownik taki sam, jak oni w początkach zawodu, ślęczał ciągle nad poprawianiem uczniowskich kajetów, za całą nagrodę mając czerwoną wstążeczkę przy klapie surduta, udzieloną mu z litości przez Barantina!
Z tych doświadczeń wyprowadzał tylko mylny wniosek, że pod rządem demokratycznym dochodzi się do stanowiska jedynie dzięki osobistej zasłudze! Swarliwi politycy burzyli programy szkół średnich. Co roku Monneron, żarliwy zwolennik literatury rzymskiej i greckiej, patrzył na obniżanie poziomu nauk, na upadlanie młodej inteligencyi francuskiej.
Nie nauczyło go to, że liczba nie tworzy, ani nie dowodzi kompetencyi i że oddawać rządy w ręce ludzi wybranych przez głosowanie powszechne, to jest w ręce większości szarlatanów, wybranych przez