Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/476

Ta strona została przepisana.

mu na zawsze i będziesz dawała lekcye. Dziecko weźmiemy do domu, jak tylko podrośnie i przedstawimy je jako dziecko ubogiego krewnego z naszych stron. Nikt nie będzie o tem wiedział, oprócz matki, Jana i mnie. I nie rozstaniemy się nigdy...
Gdy to mówił, zdumiał się, widząc, że Julia wybuchnęła łkaniem prawie konwulsyjnem, jak gdyby ten obraz spokoju rodzinnego, wywołanego słowami ojca, był dla niej zbyt bolesny. Przemówiła wśród łkania:
— Nie, to być nie może, tatusiu, to być nie może! Nie zostanę przy tobie w twoim domu. Wyjadę, opuszczę Francyę, będę żyła wśród obcych... nie powrócę nigdy... ucieknę!...
— Znów nie masz do mnie zaufania — przerwał ojciec — Dlaczegobyś miała opuszczać mnie i żyć między obcymi?
— Bo taka, jak ja, uwiedziona dziewczyna przynosi wstyd rodzinie! — odrzekła posępnie, a ja nie chcę okrywać wstydem tego, kto był dla mnie tak dobry; z takiem poświęceniem... Tak! — powtórzyła z mocą myślę w tej chwili o Janie, i o tem, coby było, gdybym tu została, a on się ożenił... Albo musiałby zataić hańbę przed swoją żoną, albo powiedzieć jej wszystko. Znam go i wiem, że nie zniósłby kłamstwa, a ja nie zniosłabym tego, ażeby jego żona patrzyła na mnie w taki sposób... Nie, mój ojcze! Powinnam się usunąć, jak tylko wyzdrowieję...
— Ależ Jan nie jest ożeniony! — odrzekł ojciec.
— Ożeni się wkrótce — objaśniła Julia.
— Zkąd to przypuszczasz? — badał profesor,