tylko kwestyą rozumowania. Nie mam prawa sądzić twoich zapatrywań na małżeństwo, ale pozwolisz mi powiedzieć ci to, co myślę: że nie miałeś prawa wywierać nacisku na przekonania twojego syna, w imię jego miłości. Nie miałeś prawa tego czynić...
— Nie uczyniłem też tego — odpowiedział Ferrand niemniej cierpkim tonem.
Pomimo, że panował nad sobą więcej, niż Monneron, był jednak dotknięty do żywego w najdroższych swoich przekonaniach.
Nie jego osobę, ale jego wiarę oskarżał dawny kolega.
Cień obrażonej dumy przemknął po jego spokojnej twarzy, której dziwne wejrzenie oczu nadawało tak odrębny wyraz w chwilach wzruszenia.
— Mówiąc z twoim synem — zaczął po chwili uważałem go już za katolika z przekonania i uczucia, który nie cofnie się przed tym ostatecznym krokiem. Uważałem, że mam prawo przyśpieszyć ten krok ostateczny i miałem to prawo. Nie przerywaj mi... Pomyliłem się — a jeżeli trwam w przekonaniu, że obawa sprawienia ci bólu przyczyniła się dużo do jego wahania, wahanie to było zbyt widoczne, ażebym nie miał uznać, że ma ono źródło także w reszcie wątpliwości... I wtedy zacząłem sobie robić skrupuł z warunku, jaki postawiłem. Czułem, że moja córka jest nieszczęśliwa. I on sam, gdy przyszedł tu po pieniądze, obudził we mnie taką litość... Napisałem więc do Rzymu, tego samego dnia, gdy on był u mnie, z zapytaniem, czy wolno mi będzie wydać moją córkę i związać ją ślubem kościelnym z człowiekiem, który nie wyznaje żadnej religii. Dziś
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/493
Ta strona została przepisana.