wazrano dostałem odpowiedź. Nie spodziewałem się, że przyjdziesz... Czytaj...
Wyjął z szuflady kopertę i podał ją wrogowi wszystkich swoich wierzeń. Na kopercie widniała duża, czerwona pieczęć, na której odciśnięty był herb, a nad nim kapelusz kardynalski.
List, leżący w tej kopercie, zaczynał się; tak:
„Zasięgnąłem z najlepszego źródła objaśnienia w kwesty, o którą mnie zapytujesz i przesyłam odpowiedź. Dyspensa, o której wspominasz, jest czemś zupełnie niepraktykowanem i nie może być udzielona ani przez kancelaryę papieską, ani przez urząd Penitencyaryusza. Być może, iż możnaby ją otrzymać od Kongregacyi, z powodów wymienionych w twoim liście. Rozpocząłem więc starania, na których pomyślny rezultat dziś już można liczyć napewno. Ślub będzie musiał odbyć się w zakrystyi, bez żadnej uroczystości, naturalnie po zobowiązaniu się, że strona, wyznająca religię chrześcijańską, będzie mogła bez żadnych przeszkód wypełniać swoje obowiązki religijne, i że dzieci zrodzone z tego małżeństwa będą ochrzcone...”
Następowały szczegóły, które Józef Monneron przebiegł pobieżnie.
To, co przeczytał, przekonało go, do jakiego stopnia był niesprawiedliwym.
Szlachetność człowieka, którego zasad tak nienawidził, że posuwał się nawet do podejrzewania jego charakteru, zmieszała go głęboko.