Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/507

Ta strona została przepisana.

jego zasad, mówił z Janem o nim i mówił to samo, prawie temi samemi słowami, uznając jego oddziaływania wiecznotrwałe i dobroczynne na duchową istotę syna, który jednak stał się wrogiem jego przekonań.
— Rozpoczniesz nowe życie pod wrażeniem tych ciężkich przejść — mówił filozof-katolik do Jana po uspokojeniu pierwszych wzruszeń. — Trzeba zawsze okupić czemś szczęście. Ale wy oboje potraficie zdobyć się odważnie na złożenie tego okupu... Uda się wam to, co się udało twojemu ojcu i zapoczątkujecie nowy ród mieszczański. Możecie to uczynić, bo nie będziecie już pierwszem pokoleniem. Dużo pokoleń musi składać się na to dzieło, którego niepodobna dokonać odrazu. Dojrzeliście do zrozumienia obowiązku, jaki jest przed wami: „że możecie uzdrowić Francyę w osobach waszych i waszej rodziny.” Przypominasz sobie, co ci powiedziałem w zeszły czwartek: że niepodobna przenieść się doraźnie z jednej warstwy społecznej do drugiej, a te różne warstwy istnieją tak samo, jak istnieje rodzina, a rodzina powstaje, gdy się tworzy społeczeństwo... Do rozwoju rodziny potrzeba czasu. Rodzina może się wznosić tylko stopniowo, po szczeblach... Twój dziadek i twój ojciec sądzili, jak sądzi od stu lat cały nasz kraj, że można przeskoczyć jeden szczebel. Ale to jest niemożliwe. Wierzyli oni we wszechmoc osobistej zasługi. lecz osobista zasługa dopiero wtedy staje się; płodna i dobroczynna, gdy się staje zasługą całej rodziny. Natura, potężniejsza od wszelkich utopii, nie pozwala gwałcić swoich praw i zmusza rodziny, które chciały pogwałcić to prawo do przebycia w cierpieniu szczebla, którego nie chciały przebyć w zdrowym spo-