Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/67

Ta strona została przepisana.

i dzieci. Mieszkań w cenie dwóch tysięcy czterechset franków pełno w Paryżu, lecz pomiędzy pochodzeniem Monneronów a ich mieszkaniem nie było żadnej harmonii. Jan, idąc po drewnianych schodach, pokrytych dywanem, ale wązkich i ciemnych, czuł, że z mieszkaniem dzieje się to samo, co z innemi warunkami ich życia. Było to tylko tło niezbędne dla ich stanowiska społecznego. Olbrzymie domy tego gatunku z taniemi ozdobami, z pseudo-komfortem szablonowych mieszkań, ciasnych, bez najmniejszego schowanka, bez przestrzeni koniecznej, nie mnożyłyby się tak licznie, gdyby nie były wiernem odbiciem losu tej warstwy społecznej, żyjącej z niewielkich dochodów, tego sztucznego dobrobytu i parodyi wykwintu. Są to drobiazgi, ale w takiej chwili życia, jaką przebywał Jan, najdrobniejsze nawet szczegóły mają dla nas znaczenie. Te drobiazgi są wynikiem głębszych powodów i przygniatają nas brzemieniem smutku. Skutkiem praw niezbadanych i tajemniczych nasz los jest wynikiem naszego charakteru, a charakter wynikiem rozlicznych danych, jakie składały się na rozwój naszej osobistości, wpływu ojczyzny, historyi, obyczajów, idei, unoszących się w powietrzu, którem oddychamy. Nawet ulokowanie się rodziny Jana tu, a nie gdzieindziej, nie było dziełem trafu, ale następstwem manii, która ogarnęła Francyę: manii równości i biurokratyzmu. Że Ferrand miał słuszność, potępiając jedno i drugie, Jan nic mógł zaprzeczyć teraz, gdy czuł, że jest ich ofiarą. Taki smutek ogarnął go w chwili, kiedy stanął przed drzwiami miesz-