Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/69

Ta strona została przepisana.

tofle niedogotowane. Śniadanie dziś pod psem... Możnaby myśleć, że to u nas w budzie...
Uczeń Ferranda, zakochany w wykwintnej i przeczystej Brygidzie, wielbiciel Marka Aureliusza, nie odpowiedział nic na ten wybryk powitalny smyka, zwiędłego i wyszarzanego w piętnastym roku życia, który mówił zawsze ulicznym żargonem, a którgo nie upominała nigdy matka, pobłażliwa dla smarkacza, nie zgromił nigdy ojciec, prezydujący przy śniadaniu, dobroduszny, jak zwykle.
Jadalny pokój, ogrzewany piecem z bronzowych kafli wpuszczonym w mur, oświetlony był półokrągłem oknem, o szybach kolorowych, na których jakiś potwór niby heraldyczny błyszczał szkarłatnem cielskiem na tle żółtem. Duże rośliny w doniczkach obumierały z braku wody. Na ścianach, oklejonych papierem, naśladującym skórę, wisiały ryciny, wykazujące niejednolitość upodobań tego jakobina sielankowego zarazem i poety. Jedna z nich przedstawiała Rouget de Lisle’a, śpiewającego poraź pierwszy; „Marsyliankę;” druga — pasterzy Mikołaja Poussin; trzecia posiedzenie Zgromadzenia Narodowego, na którem Thiersa ogłoszono oswobodzicielem Francyi; dwie zaś ostatnie — rzymskie widoki, podarunek dawnego ucznia. Cztery portrety: Wiktora Hugo, Micheleta, Juliusza Ferry i Gambetty, uzupełniały przybranie pokoju, w którym zebrana była cała rodzina.
Józef Monneron był nizkiego wzrostu. Wązkie