Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/75

Ta strona została przepisana.

nie dać uczuć jej niesprawiedliwość, marzyciel zatopił się w abstrakcyach i usiłował zwrócić ku nim rozmowę.
— Gdybym był wiedział — mówił dalej — byłbym ci zaproponował, żebyś poszedł ze mną. Chodziłem do Panteonu, sam, na pielgrzymkę. Coraz silniej utwierdzam się w przekonaniu, że nie zwalczymy Kościoła, chyba zastępując go czem innem. Musimy pozabierać katolikom ich święta i obchodzić je pod temi samemi datami, ale na podstawie racyonalizmu. Teraz już dzień Zaduszny w Paryżu nie ma prawie wcale charakteru religijnego. Doskonale! Ale w dzisiejszem święcie myśl jest piękna. Chciałbym, żeby Rzeczpospolita obchodziła także dzień swoich świętych, i także pierwszego listopada; tych świętych, którzy spoczywają w Panteonie: Carnotów, Baudinów, Wiktora Hugo, Micheleta... Ach, jaki piękny ustęp napisał on o konieczności nadania ludziom nowych świąt, któreby zastąpiły dawne, i nauczyły kochać jeszcze więcej Rewolucyę!
— Czy uważasz, że robotnicy zamało jeszcze mają sposobności do upijania się i próżniactwa? Ja nie jestem togo zdania! — odezwał się Antoni.
Było to jego stałym zwyczajem przeciwstawiać zachwytom ojca szyderczą mizantropię, będącą jego zdaniem, „czysto paryzką cechą,“ a wygłaszał to z ponad swoich wspaniałych krawatów, zakładając w prawe oko monokl, którego używania nie usprawiedliwiała najmniejsza słabość wzroku, monokl, zawieszony na szerokiej, czarnej, morowej wstążce, za