Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/83

Ta strona została przepisana.

Daxa, ani Ramesnila, ani ciebie, jesteście dobrze zabezpieczeni od jego bzdurstw. Ale chce rozbić waszą jedność i dopiął już swego, bo spieracie się z jego powodu. O! duchowieństwo jest zręczne i dobrze poinformowane! Idzie mu o zwichnięcie uniwersytetów ludowych, których się obawia. Nie wpuszczajcie sutanny, jeżeli chcecie istnieć! Prosty instynkt naszego krewnego, Riouffola, ma słuszność tym razem, nie my.
Ten Riouffol był krewnym Monneronów dość dalskim, rodem także z Quintenas, ale który, porzuciwszy wieś dla miasta, nie zamienił bluzy na surdut. Był on introligatorem, zdolnym robotnikiem. Czytywał gorliwie dzienniki ten samouk, zajmujący się zapalczywie zagadnieniami społecznemi, człowiek niebezpiecznego gatunku, a od takich, jak on, roi się teraz we Francyi. Z krewnymi zapoznał się niedawno, dopiero po spotkaniu Jana w Związku Tołstoja. Jan przyprowadził go do ojca. Krewny ten nie przypadł wcale do gustu pani Monneron i był to jeden więcej powód do urazy względem syna. Skorzystała też ze sposobności, żeby mu dopiec choć kilku nieprzyjemnemi słowy.
— Poróżniłeś się z nim, Janie? Przyznaj się. Ostrzegałam cię. Ty sam nie masz łatwego charakteru, a on, pewna tego jestem, jest anarchistą. Ja sama jestem córką garybaldczyka, więc nikt, mnie nie może podejrzewać, i żoną republikanina, czem się chlubię. Ale anarchistów nie cierpię i powtarzam ci, że to jest anarchista...