— Można zostać anarchistą mniejszym nawet kosztem — odezwał się szyderczo, jak zwykle, Antoni. — Ramesnil i Crémieux-Dax pomagają do tego, jak mogą, swojemi wykładami o braterstwie i sprawiedliwości, ubrani w pyszne futra, przyjeżdżający powozami wartości kilku tysięcy franków! Gdybym był na miejscu Riouffola, powiedziałbym im: „Oddajcie na początek pieniądze! Żadnych futer, żadnych tytułów, żadnych powozów! A potem pogadamy...” Riouffol tego nie mówi, ale to samo myśli i doprawdy, że ma słuszność...
— Adhemar i Salomon nie przyjeżdżają nigdy do Związku powozami — przerwał Jan podrażniony. — Nigdy! — powtórzył. — Obaj mają na to zawiele taktu i serca...
— Pozostawiają konie i służbę na rogu ulicy — dowodził Antoni — a to jeszcze gorzej. Zresztą, czy do Związku jeżdżą powozem, czy chodzą pieszo, nie zmienia to rzeczy. Jeden ma pałac na ulicy Varennes i antenatów, a drugi pałac na ulicy Hoche i pięćkroć sto tysięcy franków dochodu, uciułanego przez papę Cremieux-Daxa w kopalniach. Wszyscy w Związku wiedzą o tem, a Riouffol lepiej jeszcze, niż inni. I o czemże miałby myśleć, jak nie o tem, klejąc oprawy do książek, co jest zajęciem bardzo demokratycznem, ale bardzo niezabawnem, przyczem zarabia osiem franków dziennie, to jest mniej, niż kosztuje owies, zjadany przez konie tych panów? Zamieńmy się na miejsca, panowie!...
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/84
Ta strona została przepisana.