Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/88

Ta strona została przepisana.

wyborczych! Co innego taki Barantin! To mi człowiek! Niech sobie ten wychwala Rzeczpospolitę, postęp, klasy robotnicze i całą tę szopkę! Przynajmniej wyszło mu to na korzyść. Był takim samym profesorem, jak ojciec, z widokiem hojnej emerytury dwóch tysięcy franków po zmarnowaniu życia na dwudziestu pięciu godzinach wykładów tygodniowo i repetycyach, nie licząc poprawiania zadań. A teraz ma pałacyk w Passy i powóz najmowany miesięcznie. Ma nawet kochanki. Jest tam wprawdzie historya jakiegoś czeku, niebardzo świetna... Ale wykręcił się z tego i wiem dobrze, jak ojciec oburza się, gdy wspomnieć o tem „oszczerstwie bezczynnego dziennikarstwa!” Ja tam zresztą nie mam nic przeciwko niemu. Gdyby Barantin nie był tak dobrze z finansowemi sferami, nie miałby posady u Nortiera. Ale trzeba wszystko wiedzieć! Bądź spokojny. Nie będę już o tem mówił z ojcem. Dziś nie będę w domu na obiedzie. Ale jutro mogę mu służyć rzezią Jezuitów. Będę pożerał księży, jak trufle... Zresztą ojciec teraz pali fajkę i nie myśli już o tem, jeżeli znalazł jaki zajmujący artykuł w swoim duchu, albo jeżeli zatonął w swoich greckich szpargałach.. Daj mi tużurek i fotografię. I cóż? Jakże ci się podobała moja... znajoma?
Jan oddał bratu fotografię, której się przypatrywał podczas rozmowy. Był to portret bardzo pięknej osoby, zupełnie młodej, siedzącej na poręczy kanapy w pozie, uwydatniającej bujne zarysy bioder i kości. Suknia z jedwabnego muślinu, naszytego