Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/92

Ta strona została przepisana.

gorączkową z melodyi tego najbardziej gorączkowego z kompozytorów.
Na odgłos otwieranych drzwi Julia przerwała grę, przebiegła z widocznem rozdrażnieniem po klawiaturze i zagrała jakąś kawiarnianą melodyę, rozuzdaną i bezczelną.
— Czemu nie kończysz tego, coś grała? — zapytał Jan. — Czy to ja ci przeszkadzam?
— Ty? — odpowiedziała, podnosząc się i zamykając fortepian. — Wcale nie. Tylko mam wyjść za chwilę z mamą dodała, spoglądając na zegar. — Idę już... Mam zaledwie pięć minut na włożenie kapelusza...
— Julio... — zaczął młodzieniec.
Stosunek jego z siostrą, bardzo dawniej serdeczny, zrobił się stopniowo zimny i wymuszony. Jan pozwolił był sobie — z niezgrabną surowością dwudziestoletniego moralisty — zwrócić uwagę na to, co czytała, i wywołał dąsy, które już nigdy nie ustąpiły w zupełności.
W. ciągu ostatnich miesięcy nieporozumienie wzrosło.
Widocznem było, że Julia unika pozostania z nim sam na sam.
I teraz, gdy ją zagadnął, zwróciła na niego wejrzenie tak dumne i tak nieprzeniknione, że nie dokończył zapytania.
— Czego chcesz? — spytała.