mieli stanowiska. Ty będziesz profesorem uniwersytetu, może w Ais. Mówiłem ci, że byłbyś pewniejszy swego, gdybyś był przeszedł przez Szkołę Normalną.
Wolałeś Sorbonę. To cię trochę opóźni. Julia skończy studya w Sèvres. Będzie nauczycielką w żeńskiem liceum, i będzie miała niezależne stanowisko. To najważniejsze dla kobiety. Kacper będzie profesorem matematyki. Ma wielkie zdolności w tym kierunku. Dziś jeszcze mówiła mi to matka. Rachuje na pamięć, jak dziadzio Granier, który nigdy nie prowadził rachunków. Miał je tu — w głowie. Antoni będzie naczelnikiem wydziału w banku. Będziecie wszyscy urzędnikami, nawet on, choć w prywatnym banku — a pamiętaj, że niema człowieka szczęśliwszego od urzędnika. Idzie sobie spokojnie do biura w końcu każdego miesiąca. Ma ściśle oznaczony zakres pracy: tyle i tyle godzin dziennie. Żadnych niespodzianek. Nie potrzebuje się troszczyć o swoje potrzeby materyalne. Będziecie więc wszyscy szczęśliwi, a ja, nie mając lekcyi, będę odczytywał co rok dzieła jednego poety greckiego, od początku do końca. Zacznę od Homera, potem przejdę tragików — Eschylesa, Sofoklesa, Eurypidesa i Arystofana... Trochę on zamało demokratyczny, jak na mój gust... Ale mniejsza o to... Jak dla mnie, żaden z nich nie dorównywa Eschylesowi i cieszy mnie to, że on tak samo, jak Wiktor Hugo, był równie dobrym obywatelem, jak znakomitym poetą. „Dusza pogodna, jak spokojne morze!...” Przeczytaj mi ten ustęp głośno, w oryginale...
Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/97
Ta strona została przepisana.