konieczny skutek tego rozwodu, jakiego się domagała między swem życiem rodzinnem a życiem miłosnem. Ileż to razy od czasu, gdy odeszła odemnie w sposób taki tragiczny, pragnąłem widzieć jej córkę, poznać ją, mówić do niej, wiedzieć, czy do matki podobna! A przytem uczynić cośkolwiek, aby doprowadzić do tego zbliżenia, wydało mi się uchybieniem słowu niegdyś danemu, niemal świętokradztwem względem jej pamięci.
Ileż razy wyobrażałem sobie, że przypadek, bez mego przyczynienia się, postawi mnie oko w oko z tą młodą dziewczyną, i że pogodzi moje skrupuły i moje pragnienia! Ale nie spotkaliśmy się nigdy. Panna Duvernay żyje zazwyczaj, jeśli moje wiadomości są dokładne — bo mogłem ich zasięgać jedynie z wielką ostrożnością — po za Paryżem. A ja tyle podróżowałem przez te lat siedem, tak ciągle oszukiwałem ruchem tę nieudolność czucia, tę niemożność odmłodzenia się w nowych wzruszeniach — płaciłem okup za miłość zbyt doskonałą!... I przed chwilą, po tym ostrym napadzie wspomnień, nagła wieść, że owo dziecko znajduje się tak blizko mnie, przejęła mnie znów zabobonnym dreszczem, uczuciem, którego jednak nie uznaję, łączności nadprzyrodzonej między umarłą a mną. Przez jedną sekundę, wobec drobnych oznak zmieszania, którego dostrzegłem u Renégo de Montchal’a, pomyślałem, że Antonina powróciła dnia poprzedniego, aby zażądać odemnie, żebym pojechał, żebym bronił jej córki od nieszczęśliwego małżeństwa...
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/110
Ta strona została przepisana.