ra znikła przed laty dziesięciu, śród okoliczności tragicznych, a której wspomnienia nie zatarły w nim ani inne wzruszenia, ani nieodwołalna nieobecność, ani stępienie wrażliwości.
Ową umarłą, która pozostała taką żywą w tem sercu męzkiem, była — każdy domyślił się odrazu — matka Eweliny. Śpieszmy objaśnić, aby nadać tej szlachetnej wierności i mężczyzny — istotnie godnego nazywać się jak bohater pięknej książki „Człowiekiem z przeszłości” — właściwy jej charakter, wzniosły i dumny, że z tem zainteresowaniem nie łączyła się najlżejsza myśl o potajemnem ojcowstwie. Kobietę, którą p. d’Andiguier kochał w dziesięć lat po śmierci tak dalece, że mógł do tego stopnia dręczyć się możliwem nieszczęściem jej córki — miłował żywą przez lat dziesięć przeszło, lecz kochanką jego nie została. Było to niegdyś i było teraz jeszcze, jak widzimy, uczucie rzadsze, niż cenne przedmioty, śród których starzec się przechadzał, nie widząc ich — rzadsze, niż karta tarokowa, choćby malowana dla Sforzy, rzadsze, niż krucyfiks ze srebra i złota, choćby cyzelowany dla kaplicy Pysznego!
Ten romans zbieracza, którego najdespotyczniej8za z manij umysłowych powinna była zabezpieczyć od wszelkiej innej namiętności, wart byłby opowiedzenia dla tej właśnie rzadkości i osobliwości, gdyby nawet cześć p. d’Andiguiera dla pamięci matki pani Malclerc nie zniewoliła go do tak bezpośredniego wmieszania się w tragedyę małżeńską, jakiej zapowiedź przyniósł bilecik Eweliny. Zresztą, w miarę
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/12
Ta strona została przepisana.