mi, jakie żywił przed mojem przybyciem. Nie omyliłem się na jednym punkcie: zrazu widział w Ewelinie tylko dobrą partyę, lecz stopniowo uległ jej urokowi, może widząc, że ja się nią zajmuję. Tem tłómaczyła się jego antypatya, jego napad złości i wizyta u mnie. Uspokoiwszy się po tej waryackiej napaści, ocenił jej skutki tak samo jak ja. Chciał im zapobiedz i jednocześnie, prawdopodobnie za radą matki, dowiedzieć się, jakie są właściwie moje zamiary. Jakkolwiek rozmowa taka była mi bardzo przykrą, niemniej nie mogłem się od niej uchylić w danych okolicznościach. Chcąc zatem przynajmniej skończyć ją jaknajprędzej, dodałem:
— Pytaj ranie pan, proszę; to sposób najprostszy, który panu wnet wykaże, iż zaszło między nami tylko nieporozumienie...
— Przypominasz pan sobie — mówił Montchal — że, gdyś tu przyjechał, wspominałem ci o projekcie małżeńskim ułożonym dla mnie przez matkę?... Wahałem się bardzo, ale projekt niemniej istniał. Zwierzyłem się panu z tych zamiarów. Powiedziałem nazwisko panny, o którą chodzi... — Urwał, poczem z goryczą mówił dalej: Czy zatem, gdy sam zacząłeś się pan nią zajmować, nie powinien byłeś mnie uprzedzić? Czy to się godzi, według pana, być przezemnie przedstawionym, i działać przeciw mnie skrycie?... Gdybyś mi pan był powiedział lojalnie, po przyjacielsku, że chcesz się także o nią starać, wiedziałbym jak postąpić i nie miałbym do pana urazy. A tak
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/136
Ta strona została przepisana.