myślisz, że ja tego nie dostrzegam?... Ach! gdybym mogła się odważyć!...
— Odważ się — rzekłem.
Ton, jakim mówiła, dotknął punktu bolesnego w sercu mojem. Jednakże nie byłbym mógł jej powstrzymać, jak wskazywał rozsądek. Przestała już od pewnego czasu wypytywać mnie o przyczynę mego smutku i milczenia. Dlaczego? miałem się dowiedzieć pobudek tej dyskrecyi i przekonać ile ukrywała namiętnej obawy.
— A więc odważę się — odparła. — Byłeś taki dobry przez ten cały tydzień! może będziesz lepszy jeszcze. Im więcej przebywam z tobą, tembardziej cię kocham i tembardziej rozumiem, że nie dajesz mi się cały... Nie przerywaj mi. Pozwól mi wypowiedzieć chociaż raz jeden co myślę, szczerze, otwarcie. Tak, rozumiem i pojmuję też przyczynę. Jeżeli, zanim manie poznałeś, przeżyłeś te wszystkie wrażenia umysłowe, przeżyłeś też również i różne uczucia. Są chwile, kiedy mówię sobie, że pozostał ci po nich nie żal, bo nie byłbyś się ze mną ożenił, jesteś zanadto prawy, ale wspomnienia... Niekiedy zdaje mi się, że miałeś w swem życiu wielki smutek; że cóś, czy ktoś sprawił ci ból, wielki ból... Czy nie sądzisz, że w godzinach takich, jak obecna, kiedy jesteśmy tacy złączeni, tacy bliscy siebie sercem, mógłbyś mi opowiedzieć coś ze swego życia? A potem innym razem, coś więcej?... Naprzykład... widzisz, jaka się staję odważna... chciałabym tak bardzo wiedzieć, czy podczas tego pobytu w Medyolanie, przed sześciu laty,
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/189
Ta strona została przepisana.