— Dlatego, że to jest czyn, który mi się wydaje najpotworniejszym ze wszystkich, jakie mężczyzna może popełnić i chciałabym wiedzieć, jakiemi powodami tłómaczy go przed własnem sumieniem.
— O, niejednym — odparłem — choćby niepewnością ojcostwa...
— A jak niema niepewności?...
— To ją się wytwarza... — odpowiedziałem, śmiejąc się.
— A czem się taki pan usprawiedliwia we własnych oczach?...
— Mówi sobie, że błąd młodości nie powinien ciążyć nad całem życiem. Uważa, że zrobił swoje, jeśli dał matce pewną sumkę.
— I żeni się i nie mówi o tem żonie?... Jestem pewna — mówiła nawpół żartem, z półuśmiechem, jak wtedy, gdy chcemy wybadać kogo, nie badając jestem pewna, że tybyś tak nie postąpił...
— Nie miałem na szczęście potrzeby załatwiania podobnej sprawy — odpowiedziałem i, przybierając również ton żartobliwy, dodałem: — Mam nadzieję, że nie będziesz się trapiła podobnemi przywidzeniami?...
— Nie — rzekła, biorąc mnie za rękę; a ja po tym uścisku zrozumiałem, że wesoły ton mojej odpowiedzi oswobodził ją od wielkiego niepokoju.
Pytanie jej było dowodem, że w dalszym ciągu — wiem o tem aż nadto dobrze — nawet, gdy do mnie nie mówi, błąka się myślą dokoła tej męki, której tajemnicę czuje we mnie. Wpadło jej do gło-
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/200
Ta strona została przepisana.