od tygodnia się pytać, jaka dziedziczność ciążyć będzie nad tem dzieckiem? Pytanie to zadałem sobie odrazu i zadaję nieustannie, — jakie zarodki choroby fizycznej i moralnej złożyła w niem chwila, w której zostało poczęte, śród uścisków dwojga istot takich wzburzonych? Jeśli to będzie syn, i do mnie podobny, czy przekazałem mu moją nędzną dzisiejszą duszę, chwiejną, rozwichrzoną, udręczoną i dręczącą? A jeśli córka, jaki ciężar niepokoju wzięła od Eweliny, od tej Eweliny, która wypowiedziała słowa takie rozdzierające a takie tkliwe:
— Ty mnie nie kochasz, ty litujesz się nademną!...
Jest w Biblii ustęp, który mi wpadł w oczy, przypadkiem, gdy byłem bardzo młody, w epoce pierwszych porywów do życia, i nie zapomniałem go dotąd, z taką uderzającą dokładnością bowiem odpowiadał odrazu stosunkom między mną a tymi, od których pochodzę. Ustęp to dotyczący proroka Eliasza i jego zniechęcenia, gdy, leżąc na piasku pustyni, pod cieniem jałowca, zawodzi: „Syt jestem życia, o Panie, zabierz duszę moją, skorom nie lepszy jest od ojców moich...” Okrzyk to taki smutny, a jednak mniej smutny od tego, jaki się wzniesie z mojego serca, jeśli będę zmuszony patrzeć na dziecko, które, podrastając, okaże się mniej wartem odemnie, który jestem mniej wart od mego ojca, mniej wartego od swoich przodków, skoro oni zrodzili go zdrowym jeszcze i zrównoważonym, a On zrodził mnie takim chorym! Jakim będzie ten syn mój ze mnie
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/213
Ta strona została przepisana.