ulgi wewnętrznej doznaję tylko wtedy, gdy powoli z największą drobiazgowością, dokonywam przygotowań do samobójstwa, które uważam za nieuniknione, jakkolwiek nie jestem na nie jeszcze ostatecznie zdecydowany.
Wszelako, jakże niewiele dzieli mnie od tego kroku! Pomiędzy wystrzałem z pistoletu, który zakończy nareszcie tragedyę tego zbrodniczego małżeństwa, a chwilą, w której piszę te wyrazy, istnieje już tylko do zniszczenia bardzo niewielka ilość wątłej woli. Inaczej, czyż dopełniłbym ofiary, jakiej dokonałem dzisiaj? Czyż zdobyłbym się na zniszczenie nareszcie owego mieszkania, które pozostało nietknięte od śmierci Antoniny, a które odtąd będzie tylko wspomnieniem, ale wspomnieniem, z jakiem Ewelina przynajmniej się nie spotka, gdy mnie już nie będzie. Z chwilą, kiedy miałem siłę chcieć tego zniszczenia, będę miał siłę i do tamtego. Nie powstrzymuje mnie już upodobanie do życia, lecz tylko myśl o cierpieniu, jakiego przyczynię. Ale i do tej myśli przywykam. Siła tego wrażenia stępiała. Mam chorą duszę, taką chorą, że wszystko zaciera się w mojem sumieniu, nawet i to.
Mniemałem, że będę mógł kochać Antoninę i Ewelinę jednakową miłością, kochałem je obie, i teraz wydaje mi się niekiedy, że te dwie kobiety zniweczyły się wzajemnie w mojem sercu, i że nie mogę już nic odczuwać ani dla jednej, ani dla drugiej. Wiem już teraz aż nadto dobrze, iż nie zdolny jestem myśleć o jednej, nie cierpiąc z przyczyny
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/229
Ta strona została przepisana.