Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/236

Ta strona została przepisana.

kupca, a gdym tego dokonał, czułem, że między mną a śmiercią nie stoi już nie.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
4.
Paryż, 8 maja.

...Jestem u ostatniej stacyi mojej Golgoty. Zabiję się. Ostatnie noce spędziłem na niszczeniu wszystkich papierów, które nie powinny zostać po mnie. Spaliłem to, co powinienem był spalić. Napisałem do pana d Andiguier’a list, jaki powinienem był napisać i ułożyłem dla niego wydarte kartki niniejszego dziennika, które mogą kiedyś, gdyby Ewelina dowiedziała się prawdy, przemawiać nie za mną, lecz za mojem cierpieniem. Miałem tylko jednę chwilę słabości, ostatnią, gdy poszedłem pocałować ją w łóżku i ujrzałem jej oczy i jej uśmiech. A potem, spojrzałem na portret Antoniny, wiszący obok tego łóżka. Cała oczywistość najwyższych, nieodwołalnych przyczyń, które mi każą umierać, ukazała mi się tu, w tych dwóch twarzach, obok siebie, w twarzy żywej i w twarzy umarłej. W tej ostatniej chwili pożegnałem je obie, błagając przyczynę nieznaną, jeżeli ta przyczyna może być litościwą, żeby śmierć moja stała się zmazaniem winy i żeby nigdy, nigdy córka nie dowiedziała się, czem matka była dla mnie. Jeszcze kilka chwil i przestanę czuć... Och! co za wypoczynek!...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .