w ręce najstarszego przyjaciela swej żony. Czy wytrwa w tych uczuciach? W chorobie tego małżeństwa, jak powiedziała tak dziwnie i tak słusznie pani Malclerc, nastąpiło przesilenie, od którego zależała cała przyszłość. Przypadek chciał, że odpowiedzialność za przebieg tego przesilenia spadła na d’Andiguier’a. Miałbyż ją z siebie zrzucić?..,
Z chwilą, gdy myśli starca przybrały ten odmienny kierunek, odzyskał równowagę. Łzy wyschły w jego oczach. Cała jego wola wytężyła się na poryw energii i, jakgdyby chciał zamanifestować postawą przemianę, która się w nim dokonywała, zaczął układać systematycznie luźne kartki dziennika Malclerc’a, a palce jego już teraz nie drżały. Z taką samą starannością trwożliwą porządkował niewątpliwie niegdyś w pałacu przy quai d’Orsay akta, dotyczące jego czynności radcy referendarza. Uporządkowawszy zeszyty, zamknął je w szafce renesansowej z rzeźbionego orzecha, w której przechowywał dokumenty, tyczące się jego muzeum, a od której klucz nosił zawsze przy dewizce od zegarka. Poczem zaczął chodzić po pokoju, wszerz i wzdłuż, jak przed kilku godzinami, gdy czekał na Ewelinę. Skazówka zegara w kształcie monstrancyi przebyła połowę swego biegu dokoła, zmierzch zaczynał już rozpościerać cienie na drzewach ogrodu pod wysokiemi oknami, a d’Andiguier chodził jeszcze. Nie jadł nic przez dzień cały, odprawiwszy lokaja, gdy ten przyszedł mu oznajmić, że śniadanie podane. Nie zauważył głodu, podobnie jak biegu minut. Umysł jego znajdował się w tym
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/247
Ta strona została przepisana.