istotę w jeden z tych labiryntów moralnych, w którym dwoje ludzi nie może pozostać, ani wyjść z niego nie może. Jakkolwiek wypadek taki nie jest przewidziany przez żaden kodeks, a Malclerc miał zresztą prawo postąpić jak postąpił, niemniej przekroczył jedno z tych praw niepisanych, które sumienie uznaje jako absolutnie, nieodwołalnie obowiązujące.
To uczuciowe i fizyczne podstawienie żony zamiast kochanki, córki zamiast matki stanowiło prawdziwą potworność. Była to anomalia i tembardziej niemożliwa do usunięcia, że urok żywej nie mógł pokonać wspomnienia umarłej. Nieszczęśliwy winowajca — a że był nieszczęśliwy, wykazywał aż nadto dowodnie jego dziennik — doszedł tylko do tego, że zatruł sobie teraźniejszość przez swoją przeszłość, a przeszłość przez teraźniejszość — to jego własne słowa. Co mu radzić? Żeby porzucił młodą żonę, w chwili kiedy ma zostać matką?... Takie porzuczenie byłoby nową zbrodnią. — Żeby z nią żył dalej?... Czy to możliwe w warunkach podobnych? — Czy, uciekając się do samobójstwa, jako do jedynego środka ratunku, postąpił tak bardzo niesłusznie?... A jednak, nie. Zabiciem siebie nic nie naprawi. Mąż, którego żona jest w ciąży, ma jeszcze mniej prawa umrzeć, niż ją opuścić... Więc co począć? Czy podobna zastosować do tej bolesnej choroby, zamiast metody wyczekującej, system chirurgiczny? Jest jeden, a Malclerc sam zastanawiał się nad nim niejednokrotnie, nie mające nigdy odwagi zastosować go: wyznać wszystko Ewelinie, D’Andiguier zadużo przeżył, żeby niewiedzieć, że pra-
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/250
Ta strona została przepisana.