je. Czyż Malclerc, składając w ręce d Andiguier’a swój dziennik, nie błagał tem samem o zasuggestyonowanie własnej, omdlewającej woli, przez wolę silną? „Uczynię to, co mi pan uczynić każe...” powiedział, a czyż całe zmieszanie, spowodowane wstydem, bardzo zbliżone do skruchy, nie objawiło się w skardze: „Pozwól mi pan dłoń swoją uścisnąć. Może to raz ostatni...” A do jakiego stopnia ulegał wpływom, z jaką łatwością ta chorobliwa wraźliwość przybierała ton wraźliwości zdrowszej, wykazał aż nadto w wyznaniu: „Mogę jej być użytecznym. Dopomoże mi do tego świadomość, że nie sam. Już noszę ten ciężar na sercu!...” Tak, im bardziej zastanawiał się d’Andiguier, tembardziej rozumiał, że jedyną drogą zbawienia dla tego małżeństwa jest skrucha Malclerc’a. Trzeba, ażeby ten człowiek w odważnem i ukrytem znoszeniu swych cierpień duchowych widział możliwe odkupienie popełnionego błędu. Przykuł do swego cudze życie i to w jakich warunkach! — jedynie dla zadowolenia chorobliwej pożądliwości czucia. Odzyska szacunek dla siebie, a ztąd i nieco siły, jeżeli zacznie od panowania nad sobą o tyle przynajmniej, żeby za jego własne wzruszenia, nie pokutowało już serce, które oszukał. Wysiłek stanie się tem trudniejszy, że Ewelina ma uwagę obudzoną i że śledzić będzie na twarzy męża najdrobniejsze ślady utajonej zgryzoty, której siłę już poznała. Ale z drugiej strony zostanie wkrótce matką. Narodziny dziecka są takiem potężnem ujściem dla władz kochających duszy kobiecej! Cztery, czy pięć
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/252
Ta strona została przepisana.