taki, że niejednokrotnie brała go pokusa uniknięcia, odroczenia przynajmniej tej rozmowy. Gdyby, zamiast mówić z Malclerci’em napisał do niego, szczegółowo, obszernie? Ale, czyż list ma tę samą skuteczność, co obecność i żywe słowo? Do zasuggestyonowania kogoś, bo chodzi tu o suggestyę, — potrzebne jest spojrzenie, głos, fizyczny i bezpośredni wpływ woli... A nadto list może zaginąć, mogą go skraść, może się dostać do rąk, dla których nie był przeznaczony. Niechby napisał do Malclerc’a a Ewelina list przejęła!... Nie. Rozmowa jest nieunikniona i to bez zwłoki. Stwierdzając jaki jest słaby wobec czynu, którego naglącą konieczność wykazywał mu rozum, d’Andiguier oburzał się na samego siebie. Jakiem prawem potępia nikczemność Malclerc’a i jego poddawanie się własnym wzruszeniom, skoro £potyka to samo u siebie? O co właściwie chodzi, co ma pokonać? Cierpienie urojone, nerwowe wstrząśnienie, doznane pod wpływem wizyi rzeczy odległych, dawnych — nie więcej, i on waha się jeszcze? Szczęście, a może i życie, córki Antoniny jest narażone, a on nie znajduje w tkliwości dla pamięci matki, w litości dla dziecka niesłusznie dręczonego, energii do tego wysiłku? Jakże przywróci moc postanowienia duszy wzburzonej, której rozterkę chce uspokoić, skoro i jego dusza się chwieje? Niepodobna dodać innemu odwagi, gdy się sami boimy, siły, gdy jesteśmy słabi, woli, gdy się wahamy.
— Nie — powiedział sobie starzec — nie stanę się podobny do niego.
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/254
Ta strona została przepisana.