oknami starej siedziby parlamentarnej, z których jedne wychodziły na dziedziniec, gdzie trawa wyrastała między kamieniami, a drugie na ogrody, wysadzone drzewami stuletniemi. Od dwóch dni gospodarz tego zacisznego domu był istotnie chory. Mówiąc Ewelinie, że wróciły mu dawne cierpienia, d’Andiguier nie skłamał. Bądź, że w ciągu ostatniego tygodnia zaniedbał zupełnie środki ostrożności, dzięki którym podtrzymywał resztki zdrowia, bądź, że przejścia moralne odbiły się niespodziewanie na tem, co fizyologowie z taką słusznością nazywają punktem najmniejszego oporu, dość, że zaczęła go znów męczyć gwałtownie newralgia. Umieściła się tym razem w piersi, a lekarz, obawiając się zaburzeń sercowych, wziął starca pod obserwacyę. D’Andiguier musiał pozostać w łóżku, i od dwóch dni Ewelina przychodziła popołudniu do niego i spędzała z nim parę godzin.
Gdy przyszła tego dnia, służący uprzedził ją, żeby nie zaniepokoiła się stanem, w jakim znajdzie pana. Chcąc pokonać bezsenność, spowodowaną gwałtownemi bólami, lekarz dał mu silną dawkę chloralu i opium, której działanie nie minęło jeszcze. Młoda kobieta weszła do sypialni — d’Andiguier spał istotnie. Dała więc znak służącemu, że poczeka aż się pan obudzi i usiadła na fotelu, w nogach łóżku chorego, w tym pokoju, gdzie odnajdywała wszędzie ślady czci, jaką starzec zachował dla jej matki. Krucyfiks nad łóżkiem należał do pani Duvernay. Ewelina sama dała go d’Andiguierowi, jak również akwarellę, wyobrażającą dawniejszy buduar przy ulicy de Lisbonue.
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/289
Ta strona została przepisana.