w słynnym okrzyku: „Jeśli cię kocham, co tobie do tego?” Może upodobania amatora sztuki, odsłaniając mu tajemną poezyę kontemplacyji, spotęgowały w nim do przesady ową zdolność do rozmyślań, graniczącą z mistycyzmem?... Jakiekolwiek były źródła ukryte tej miłości, dość, że takie wytrysły z tego serca męskiego na widok tej młodej dziewczyny, rozdzielonej z nim nieprzebytemi przepaściami, takie w niem płynęły falą, kolejno słodką i gorzką, ale zawsze jednakowo płomienistą, jednakowo podsycaną przez te lat jedenaście, które młoda kobieta żyła jeszcze, i później.
Jedenaście lat, sto trzydzieści miesięcy! Jaki to niekiedy długi okres czasu do przeżycia! Jaki krótki gdy go sobie przypominamy w tej perspektywie przeszłości, która zbiera tyle wrażeń w nieudolnym błysku pamięci! d’Andiguier wydawał się sobie niekiedy, gdy o tem myślał, znużonym wędrowcem, który, przybywszy na szczyt wysokiej góry po wielu godzinach, odwraca się i, widząc wstęgę przebytej drogi, rozwijającą się przed jego oczyma, dziwi się, że ją dostrzega tak blizko; tak blizko i tak daleko! Wędrowiec usiłuje wówczas umieścić przedmioty w ich właściwym punkcie i uporządkować etapy swej podróży. D’Andiguier również odszukiwał etapów swej dawnej drogi, i odnajdywał je, jedne po drugich, wraz z postępami, jakie każdy z nich zaznaczył w tej pielgrzymce miłosnej, zakończonej u progu grobowca.
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/40
Ta strona została przepisana.