cka, ogrzewając samotną starość w cieple tego ogniska domowego i opuszczając je obie po to jedynie, aby jeszcze zajmować się niemi.
Znalazł sposób pogodzenia miłości swojej i swoich upodobań zbieracza. Mocą testamentu uczynił panią Duvernay, a gdyby jej nie stało, córkę spadkobierczynią swego muzeum, którem zajmował się obecnie z większym jeszcze zapałem. Jedynemi podróżami Filipa były teraz wycieczki do Włoch, do tych niewyczerpanych Włoch, gdzie spodziewał się ciągle jeszcze znaleźć wszystkie pięćdziesiąt osiem kart tarokowych, pozostałych po Ambrożym de Predis’ie, lub też ich część. Tymczasem zaś z każdej podróży przywoził jakieś nowe arcydzieło, które zapisywał przyjaciółce, upajając się myślą, że później, gdy już odejdzie na zawsze, jakaś jego cząstka będzie ją otaczała, wywoływała w niej uniesienia...
Podczas jednej z takich podróży, powróciwszy do Pizy z wycieczki do Montalcino, za Sienną, otrzymał telegram ze straszną wieścią: pani Duvernay została zabita, podczas wypadku z powozem. Dziennik jakiś przyniósł mu okropne szczegóły katastrofy. Antonina jechała w swojej wiktoryi na Polach Elizejskich. Konie spłoszyły się i poniosły, pędząc, jak szalone, aż do placu Zgody. Tu, stangret, nie mogąc ich powstrzymać, skierował je bezwiednie na wielki wóz meblowy, który stał przed nim na rogu ulicy Rivoli, Powóz roztrzaskał się w kawałki, pani Duvernay wypadła na chodnik. Uderzyła głową o kamień, Została zabita na miejsca...
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/50
Ta strona została przepisana.