wszystko... Ach! jeżeli nie umarłam ze wzruszenia w owej chwili, to doprawdy tylko dlatego, że człowiek ma tyle sił, iż może znieść wszystko...
— Ale cóż ci powiedział? pytał d’Andiguier. — Utrzymywałaś przed chwilą, że nie wiesz, co jest pomiędzy wami. Zapytałaś go przecież po tem wszystkiem? Musiał ci odpowiedzieć... I cóż ci odpowiedział?...
— Co mi miał odpowiedzieć? Skłamał...Zaprzeczył, zaprzeczył faktowi... Te listy? To listy spóźnione, albo w interesie. Nie mógł spać. Załatwiał tedy korespondencyę. Ten rewolwer? Leżał w szufladzie. Spostrzegłszy broń i pudełko z kulami powiedział sobie, że ponieważ wraca niekiedy późnym wieczorem, roztropniej będzie, gdy zabierze rewolwer z sobą, i, nie chcąc go zapomnieć, postanowił nabić zaraz i położyć na widoku, na kominku... Jego zmieszanie, gdy weszłam do pokoju? Przeraziłam go krzykiem. Powiedział sobie, że jeśli zobaczę broń, przyjdą mi do głowy szalone myśli, takie właśnie, z jakiemi się teraz przed nim zdradziłam, i dlatego chciał rewolwer ukryć... Że nie było w tem wszystkiem cienia prawdy, wykazywała aż nadto jego bladość, jego spojrzenie i całe jego zachowanie. Och, czego ja mu wówczas nie powiedziałam i z jakim płaczem... Że go zaklinam, błagam, by mi powiedział prawdę, że chcę wiedzieć, mam prawo wiedzieć przyczynę takiego postanowienia! Że jestem gotowa znieść wszystko, prócz tego, żeby nie wiedzieć dlaczego wobec mnie sposobił się do śmierci. A on da-
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/70
Ta strona została przepisana.