niego po tem, co zaszło między nami nocy ubiegłej. Pan ich zastępujesz, pan, mój najstarszy przyjaciel, który mnie zna od urodzenia, który był wykonawcą testamentu mamy... Są rzeczy, których mężczyzna nie powie nigdy żadnej kobiecie, nawet własnej żonie; innemu mężczyznie wyzna je wszakże. A potem, pewna jestem, że się nie mylę; gdy staliśmy we dwoje przy biurku, na tej wielkiej kopercie, którą adresował na ostatku, widziałam pańskie nazwisko... Powiedz mu pan to i powiedz, że ja panu to powtórzyłam. Niech on panu pokaże tylko to, co pisał do pana w tej chwili tragicznej, chcąc, abyś odczytał po jego śmierci...
— On pisał do mnie? Do mnie?... — powtórzył d’Andiguier. — Omyliłaś się, to niepodobna... Skoro mówimy nareszcie z sobą szczerze, dlaczegóż mam ukrywać przed tobą, że od pierwszego dnia kiedy mi go przyprowadziłaś tu, okazywał mi jedynie antypatyę?...
— Obawiał się tylko przenikliwości pańskiej — odrzekła pani Malclerc — i pańskiej przyjaźni dla mnie. Ale ta powściągliwość nie była bynajmniej antypatyą. Nazwisko pana wymieniał zawsze z szacunkiem, z czcią niemal. Nie tak dawno rozmawialiśmy poufalej, niż zazwyczaj, i mówił mi właśnie o panu.
Teraz aż nadto dobrze rozumiem dlaczego, Powiedział mi, że, gdyby go kiedy zabrakło, na pana jedynie powinnam liczyć, do pana się udać i tak szczerze, a tak słusznie, unosił się nad pańskim charakterem! Nie widuje się z panem prawie wcale, a zna pana równie
Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/78
Ta strona została przepisana.