Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/107

Ta strona została przepisana.

zastawała go jeszcze, wtedy dumna ze zwycięztwa odniesionego w zapasach o miłość — cieszyła się niemal z tej zwłoki. Jeżeli dla dogodzenia swojej fantazyi w ostatniej chwili zmieniał godzinę schadzki, Helena znajdowała rozkosz w tem, że jej ukochany uważa ją za swą niewolnicę, za rzecz posiadaną, którą dobrowolnie rozporządzać może. Czyż jakąkolwiek ceną mogła okupić za drogo radość przepełniającą jej serce, gdy szybkim krokiem biegła po schodach — o! teraz już nie lękała się spotkania ludzi obcych — gdy czuła Armanda tuż obok siebie... Zmrok zapadał, otaczające przedmioty zdawały rozlewać się w przestrzeni... a ona leżąc na piersiach ukochanego, słyszała w oddali zgiełk i gwar miasta, świst odchodzącej lokomotywy i śpiewy dziewcząt, przechodzących koło okien. Wtedy ściskała ukochanego z tak niewymowną czułością, że Armand zdziwiony prawie pytał:
Ci ci jest?
— Ależ ty jesteś! — odpowiadała.
Ach! dlaczegóż. miłość nie zawsze udziela się jak zaraza? Jakiemż potwornem zrządzeniem losu jedno z kochanków może czuć tak wiele a drugie tak mało! Tak mało! A jednak sądząc ze słów, jakiem! młody człowiek nieraz podczas tych schadzek przemawiał do Heleny, możnaby