Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/12

Ta strona została przepisana.

streszczał w mądrej maksymie, powtarzanej mu przez ojca: „idź prostą drogą“. Zważywszy nadto, że urodził mu się syn, w którym dostrzegał rysy własnego charakteru, czyż podobna się dziwić, że człowiek ten winszował sobie, iż kornie schylił głowę przed prawami, ograniczającemi swobodę tej warstwy społecznej, do której urodzeniem należał? Może te różne uwagi nasuwały się myślom drugiego mężczyzny — tego, którego Alfred Chazel nazwał Armandem — a który wypuszczając z ust kłęby dymu, przyglądał się młodemu małżeństwu. Pomiędzy Armandem a Alfredem zachodziła taka sama różnica, jak między tym ostatnim a Heleną. Na pierwszy rzut oka Armand wydawał się bardzo młodym, chociaż i on miał przeszło trzydzieści dwa lata. O ile ubranie Alfreda leżało źle na chudem i nieforemnem jego ciele, o tyle tużurek barona de Querne — bo tak się Armand nazywał — uwydatniał kształtne ramiona i tułów niskiego lecz silnego mężczyzny, wyćwiczonego w fechtunku, konnej jeździe, bokserstwie i różnych rodzajach sportu, które młodzi a bogaci Francuzi, przejęli od Anglików, odkąd szczere lub udane przekonania zaniknęły przed nimi polityczną kary erę. Starannie utrzymane ręce, kosztowne pierścionki, zgrabne obuwie wszystko, począwszy od krawatu i kołnie-