Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/125

Ta strona została przepisana.

łożenia, wzbudza zawsze ślepe uwielbienie, jeżeli nie przerodzi się w zazdrość lub nienawiść. Chazel nigdy nie ośmielał się wydawać sądu o młodym baronie. Przyzwyczajony przyjmować go takim, jakim był, nie zastanawiał się nawet, jakiem uczuciem Armand odpłaca jego przyjaźni. Gdy po wyjeździe z Paryża młody baron kilkoma słowy zaledwie odpowiadał na nieskończenie długie listy dawnego kolegi, Alfred myślał w duchu: „On mnie bardzo kocha, ale nie lubi pisywać, zresztą to rzecz naturalna, taki przyjemny chłopiec musi być bardzo pożądanym w towarzystwie“... Oto jedyna skarga, jaką, żaliło się to miękkie serce, łudzące się najlżejszą okruszyną życzliwości. Za każdym przyjazdem do Paryża, bywał on zawsze jednakowo przyjmowany przez Armanda: uściskiem ręki, zaproszeniem na śniadanie, na obiad lub do teatru, a te obojętne, choć serdeczne na pozór objawy koleżeńskiego stosunku, wydawały mu się dowodami prawdziwej i szczerej przyjaźni. Nie badając usposobienia Armanda, podobnie jak ożeniwszy się nie badał charakteru żony, nie mógł on zauważyć, że z każdym rokiem oddalał się coraz bardziej od zapatrywań i sposobu życia dawnego kolegi. Nie umiał on zauważyć tych niezawodnych oznak zupełnej obojętności: głuchego milcze-