nia młodego barona lub roztargnienia, z jakiem słuchał jego zwierzeń serdecznych. Podczas gdy Alfred mówił o pierwszej swej miłości do panny de Vaivres, o różnych kłopotach swego narzeczeństwa, o swoich zamiarach i nadziejach na przyszłość, Armand, paląc cygaro, przebiegał myślą przelotne miłostki swego życia w swerze wywykwintu i zepsucia, które w Paryżu czyni kobietę sprzedajną niezwykle doskonaleni narzędziem w sztuce wyrafinowanej rozpusty. Wyobrażał sobie zawczasu młodą narzeczonę przyjaciela, jako istotę niezgrabną, mającą duże, czerwone ręce, ubraną w źle zrobioną suknię i w białe pończochy. Podobny do wszystkich mężczyzn, nie umiejących czuć ani kochać, w błahych nawet i drobnych faktach szukał zawsze stron ujemnych i mimowoli pogardzał Alfredem za to, że ten ostatni nie był tak jak on zniechęconym i znudzonym. Pogarda ta wryła mu się tak głęboko w serce, że nie umiał nawet zapatrywać się poważnie na życie dawnego kolegi, który dzięki swej pracowitości miał pole do pracy przed sobą. Mile zdziwiony dystyngowanym układem Heleny, pomyślał w duchu: „tacy głupcy jak Alfred, mają szczególny talent wynajdywania młodych, ślicznych kobietek“!... Alfred zaś nieraz myślał z obawą, jakie wrażenie wywrze
Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/126
Ta strona została przepisana.