Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/132

Ta strona została przepisana.

Alfred nie odznaczał się spostrzegawczemi zdolnościami, zauważył jednak ogólnikowy sposób mówienia doktora i zapytał z roztargnieniem:
— Czy nie uważasz pan za stosowne uczynić mnie, jako jej mężowi, żadnego zastrzeżenia?
— Żadnego — odrzekł Louvet ze znaczącym uśmiechem — chyba to jedno, żeby otoczyć naszą chorą jaknajwiększemi pieszczotami i w niczem się jej nie sprzeciwiać...
Ze ściśniętem sercem wyszedł Alfred z gabinetu doktora a podczas gdy wygalonowany lokaj podawał mu paltot w przedpokoju, myślał z rozpaczą: Helena skłamała, doktór nie zalecał jej wcale żyć zdala odemnie... Ona mnie nienawidzi... ale cóż zawiniłem względem niej?...
Czem zawinił? Głęboki smutek wkradł się w jego serce od czasu owej rozmowy, którą przed »żoną zataił. Pocóż miał sprawiać nową boleść Helenie, która i tak cierpiała? Bo widział jasno, że ona cierpi, ale dlaczego? W prostocie ducha zaczął zastanawiać się nad swemi przewinieniami względem niej. Najwięcej przerażało go to, że czuł dotykalnie jak mało zna charakter i usposobienie żony.
Uczucie takie jest jednem z najprzykrzejszych dla męża, szczerze do żony przywią-