czegóż Helena nie powiedziała mu przy śniadaniu, że zamierza iść na spacer z Armandem? W jakim celu kryła się przed nim?
— Podejdę do nich — pomyślał — przekonam się, czy ona nie zmiesza się, zobaczywszy mnie niespodziewanie... Ale nie... mogą pomyśleć, że śledziłem ich rozmyślnie... Może to spotkanie jest tylko przypadkowem?... Gdybym szedł teraz za nimi?... Lecz myśl szpiegowania żony wzbudzała w nim odrazę.
Oni szli ciągle przed nim długą aleją, ciągnącą się wzdłuż dołów niedźwiedzich i ogrodzeń, służących żubrom za schronienie. Po nad ich głowami olbrzymie drzewa pochylały nagie konary, odbijające smutnie od tła błękitu niebios. Chazel czuł, że nogi chwieją się pod nim... zmęczony rzucił się na ławkę. Powtarzał sobie, że powinien uważać to spotkanie za rzecz zupełnie naturalną a w takim razie śmiesznością by było śledzić kroki żony lub jej przyjaciela — albo też... powstanie w jego umyśle tej drugiej hypotezy paraliżowało myśl jego.
— Wszystko się wyjaśni, skoro wrócimy do domu — pomyślał.
Niespokojny, niepewnością miotany, przesiedział tak długą chwilę. Młoda para zniknęła tym czasem po za wzgórzem, wiodącem do sadzawki. Chazel doznał pewnej ulgi, straciwszy ich z oczu, czuł się bowiem
Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/137
Ta strona została przepisana.