Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/140

Ta strona została przepisana.

A ty? — spytał wreszcie, przejęty znów straszliwym niepokojem?
— Chodziłam do magazynu — odparła.
Ach! dlaczegóż Alfred milczeniem pokrywa tę odpowiedź? dlaczegóż niema odwagi powiedzieć jej że skłamała?... Helena urywa ozmowę i otwiera książkę leżącą na stoliku.
— Cóż za ohydną książkę przysłał mi pan de Querne — odzywa się po chwili — jest to historya kobiety, która zdradza kochanka a jednak kochać go nie przestaje. Doprawdy, dzisiejsi powieściopisarze nie wiedzą już co wymyśleć...
Oczy jej jaśnieją spokojem. Wymawia ten wyraz „kochanek“ głosem, brzmienie którego znajduje bolesny oddźwięk w sercu Alfreda. Ach, biedny człowiek nie zawahałby się oddać życia w tej chwili, żeby tylko Helena wspomniała choć słowo o swym spacerze! Ale ani wtedy, ani podczas obiadu, ani wieczorem nie mówiła o nim wcale. Koło dziesiątej przyszedł Armand we fraku, w białym krawacie, gdyż wybierał się na bal następnie. Helena przywitała go mówiąc:
— Jakże się pan miewa od wczoraj?...
O! ohydne, bezwstydne kłamstwo!... Alfred usiadł za stołem a przerzucając dzienniki, spoglądał co chwila na twarze tych dwojga osób, które były najdroższemi jego sercu. Czyż podobna, aby łączyła ich występna ta-