czywa siła wyobraźni, do szaleństwa niemal doprowadzająca zazdrość, przedstawiając nieszczęśliwemu mężowi obrazy pieszczot namiętnych i ostatecznego shańbienia wiarołomnej małżonki. Nawet wobec faktu miłości Heleny dla Armanda, Alfred nie przypuszczał ani na chwilę, aby żona jego mogła być kochanką młodego barona. Mniemał tylko, że ona oddała mu swe serce. Ależ, w takim razie cóż on — jako mąż — uczynić powinien? W braku powziętego a priori postanowienia, Alfred natychmiast dał się porwać właściwej matematycznym umysłom manii stawiania absolutnych i idealnych teoryj...
— Jeżeli stanowię przeszkodę do jej szczęścia, powinienem uczynić z siebie ofiarę.
Muszę się z nią rozstać, zwrócić jej wolność...
Zaczął myśleć o swym synku; ujrzał wyraźnie jasnowłosą główkę, rumianą twarzyczkę i niebieskie oczki dziecka, w którego umysł dziś już pragnął wszczepić swoje zasady i przekonania.
— Ach! — zawołał z rozpaczą — czyż mam prawo opuścić Henrysia?... Ale wziąć go z sobą?... Pozbawić go matki?...
Tragiczność tej możliwości przerwała znów logiczny wątek jego myśli i — podobny do tchórzliwego pływaka, który zapuścił się
Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/145
Ta strona została przepisana.